W 2009 roku zaczęła kiełkować w mojej głowie nowa idea wyjazdu. Właściwie wszystko było przeciw. Przecież to daleko, samochód już nie pierwszej młodości, przerażenie w oczach mojej Asi-jak sobie poradzimy w TAKIM kraju. Ale im więcej czytałem o Turcji, im częściej przeglądałem mapy, wszystko zaczęło nabierać realnych kształtów i coraz bardzo chciałem zobaczyć to miejsce. Początkowo planowałem odwiedzić Edirne, Istambuł, Bursę, może Kapadocję, Pergamon, Pamukale Antalayę itd., ale niestety trasa stała się wypadkową kilku niezmiennych wartości: długości urlopów, oczekiwań mojej Asi co do przyrody i moich wobec zabytków Turcji. To wszystko należało pogodzić siąść nad listą i coś jak zwykle wykreślać. W ten sposób niestety drogą kompromisu musiały wypaść dwa wielkie filary Turcji : mój Konstantynopol, mojej Asi Kapadocja (do następnego razu).
Zatem MOJA Turcja to Wybrzeże Morza Egejskiego od Canakkle do Selcuk, dalej skierowałem się do Pamukkale, następnie pojechaliśmy do starożytnej Licji i Pamfili a zatem okolice Antalayi i Kas. I stąd rozpoczął się powolny powrót do Polski wzdłuż zachodniego wybrzeża Turcji. Z przyczyn które później opiszę wracałem trasą na Bułgarię pomijając planowaną Grecję.
A zatem zaczynamy :
Słowacja okolica Vranowa nad Toplu, drugie śniadanie
Zatem jeszcze raz gdzieś głęboka Słowacja. Na Słowacji postanowiłem pojechać na Vranow nad Toplu i już, już widziałem granicę węgierską, gdy okazało się, że Policja słowacka zamknęła most ze względu na powodzie – musiałem wrócić się do Koszyc- ok 70 km w plecy.
Pogoda w 2010r wyraźnie oszalała, na przemian słońce i deszcz. Na Węgrzech spotkaliśmy podtopienia i przemykaliśmy się pomiędzy zamykanymi odcinkami dróg. Na szczęście pogoda oszalała w Europie, Azja przywitała nas słońcem.
Dojechaliśmy do Mako na Węgrzech jako wynik małego szaleństwa mojego GPS-a, który jak zauważyłem po pewnym czasie poprowadził mnie do Szeged przez tą miejscowość -następne ok 60 km nadrobione.
Przez Węgry do Szeged jechałem zwykłymi drogami. Właściwie gdyby nie te 60 km dodatkowo, to czasowo wyszło by podobnie jak po autostradach, bo skracałem autostrady o jakieś 250 km ( myślę, że tu ilu podróżników przez Węgry tyle opinii).
W Roszke-Subotica wjeżdżamy do Serbii.
Jesteśmy mocno spóźnieni więc postanawiamy jak najszybciej minąć Belgrad i dotrzeć jak najdalej na południe .
Dotarliśmy do czegoś takiego około 150 km za Belgradem. Było późno i wspólnie podjęliśmy decyzję-zostajemy – 22 euro od osoby.
Ale w Belgradzie widziałem reklamy za 35 i 39 od osoby. Nie przygotowaliśmy sobie wcześniej noclegów i jadąc w ciemno trzeba było brać co los przyniósł. Obecnie na autostradzie E-75 w Serbii z tego co wiem sporo się zmieniło i z noclegiem nie ma już problemu. Serbowie zainwestowali w infrastrukturę motelową, ale w 2010roku pomiędzy Belgradem a Niszem nie było niemal nic.
No dobra przyśpieszamy, Bułgarię pomijam chociaż Sofia to rzeczywiście egzystencjalne doświadczenie (a właściwie okolice jej obwodnicy) jest to mieszanka Policji, pań lekkich obyczajów, furmanek, pomywaczy szyb, itp. ..w każdym razie duże wątpliwości co do stolicy państwa Unii Europejskiej. Warto zamknąć drzwi samochodu. Chociaż w oddali obok betonowych bloków majaczyły ze dwa „szklane domy” .
tureckie przejście graniczne, jeszcze wiza 20 dolarów od osoby i jedziemy.
co do samego przekroczenia granicy bułgarsko-tureckiej to jest to ciekawa sprawa. Osobno jest prowadzona kontrola paszportowa i celna to niby norma, ale osobno są sprawdzane dokumenty samochodu, a po wizę trzeba iść do innego okienka… na szczęście pojawia się ( nie wiem tak do końca czy to oficjalny pracownik przejścia) facet który pokazuje co jeszcze trzeba załatwić.
Co do miejsc które zaplanowaliśmy odwiedzić to nie potrzebowaliśmy poruszać po autostradach więc w temat opłat drogowych się nie zagłębiałem. Jednakże z tego co pamiętam w Turcji nie ma winiet, płatne są tylko autostrady, obowiązuje na nich system płatności nazywany HGS, w formie naklejki na szybę. Po przejechaniu określonej ilości kilometrów należy doładować sobie kartę (jak w telefonie). Można to zrobić na stacjach paliwowych. Należy również zwrócić uwagę przy wjeździe na autostradę, by nie ustawić się na bramce bez szlabanów, lub z z napisem KGS. Jeździ się z tego co pamiętam skrajnym prawym pasem z napisem Cash i ticket/Nakit.
Plan był taki dotrzeć jak najdalej na południe od Edirne , udało się do Galipolli, po krótkich targach pan wyszedł za nami z hotelu i zaproponował 11 Euro od osoby ze śniadaniem . Co przyjęliśmy z satysfakcją.
Widok na cieśninę Dardanele z europejskiej strony w okolicy Galipoli.
Tajemniczy Passat z Polski na półwyspie Galipoli.
i ładujemy się na prom w Eceabet do Canakkale. Cena promu to 23 YTL za auto …dla mnie to przeżycie po raz pierwszy formalnie w Azji .
w oddali zamek Kilitbahir, a my płyniemy płyniemy, właściwie to tylko 10 km,
moja pierwsza udokumentowana stopa w Azji (właściwa pierwsza była w Canakkle)
Niespiesznie zdążamy w okolice Ayvalik, zatrzymując się gdzie tylko coś komuś wpadnie w oko.
Jeszcze nie wiedzieliśmy że żółwie i jaszczurki to najczęściej spotykane dzikie zwierzęta w Turcji więc cieszyło każde takie spotkanie.
Podróż na południe postanowiłem odbyć wzdłuż wybrzeża . Pominąłem Troję ponieważ właściwie nic tam nie ma ( Schliman rozgrzebał wzgórze udowodnił swoją tezę i ….zostawił wszystko by kopać w innym miejscu.) Nie wiem ile kosztuje wejściówka ale jedyną wartością jest przebywanie w miejscu opisanym w Iliadzie. Skręciłem natomiast do starożytnego Assos pamiętającego również czasy Achillesa i Hektora.
Ciężko tu trafić i droga przez góry też nie należy do łatwych ale widoki są świetne.
Ale czas śmigać do Ayvalik, ponieważ wziąłem sobie do głowy dobrą radę by szukać noclegu przed zmrokiem. Jak już gdzieś pisałem Ayvalik to senne miasteczko pretendujące do mian kurortu. Ciekawe właściwie tylko na wyspie połączonej z lądem groblą. Hotele dosyć drogie ( niewielka ich ilość) w granicach 130 YTL za 3osobowy pokój.
link do adresu hotelu w ayvalik http://www.tinyurl.pl?hzmEYIJq
My znaleźliśmy coś takiego, gdzie po długich targach udało się wynegocjować cenę 12 euro lub 15 euro od od osoby. Nie było łatwo.
Jedzenie….
dobre tylko małe porcje jak dla człowieka z północy .
Właściwie pobyt tu miał sens ze względu na bliskość Pergamonu. Ja się później okazało lepiej było jednak szukać noclegu w samym Pergamonie gdzie nocleg ze śniadaniem można było znaleźć bez problemu za 100 YTL np. w hotelu Serapis. Nam po długich targach udało się w Ayvalik wynegocjować cenę 12 euro lub 15 euro od od osoby. Nie było łatwo.