Po odwiedzinach u świętego Mikołaja ruszamy dalej drogą D400 w stronę Kas, do którego docieramy około godziny 18.00. Po krótkim rekonesansie decyzja zapada -zostajemy w Kas. Miasteczko którego opisu nawet nie ma w Wikipedii ..ale..
Kas to bardzo urocze miasteczko, drogie,ale jak zawsze wszystko można znaleźć w rozsadnych cenach. Udało sie nam znaleźć nie w centrum ale przy wjeździe do Kas fajny nocleg za 30 YTL od osoby. I knajpe z rozsadnymi cenami. Jednak Kas jest miasteczkiem Niemcow i Anglikowi oraz cen dla nich.
Powoli zadomowiamy się w Kas i wyruszamy na wieczorny spacer. Wokół jachty, jachty, Niemcy, Brytyjczycy..ale poza tym Kas to urokliwe miasteczko.
Czas wracać jutro czekał na s Sekklikent Kanyon.
Poranek od razu rozpoczyna się upalnie. Co prawda nie mieszkamy w centrum Kas ze względw finansowych, ale za to mamy piekny widok na miasteczko, a poza tym wokół tyle atrakcji, że i tak na stancji będziemy spędzać tylko wieczory i noc.
Ale czas kończyć śniadanie i ruszać wzdłuż wybrzeża.Trasa 400 z Kas w stronę Fethiye jest niezwykle malownicza właściwie poczynając już od Antalyi.Wreszcie jesteśmy, a przed nami Saklikent Kanyon w całej okazałości.
Po drobnym błądzeniu trafiamy we właściwą drogę. Jakby powiedział osioł ze shreka „o Dulok to tu to tu”.
Wejście do Kanyony to cena 4 YTL , dla studentów 2 YTL. Obok znajduje sie spory darmowy parking.
Wąwóz Saklıkent ma około 18 kilometrów długości i wcina się w głąb gór Akdağlar. Rzeka płynąca wąwozem jest dość chłodna a z uwagi na stromośćć ścian, duża część wąwozu przez cały czas pozostaje zacieniona.
na miejscu można dostać „wodne buty”do wędrówki przez kanion oraz przewodnika.
Jak juz pisałem kanion ma okolo 18 kilometrów długości jednak dostępny jest około 1 km. Tzn. zależy to od wysokości wody i zacięcia eksploratora.
Do kanionu nie ma co zabierać telefonów komórkowych, okularów i być może aparatów ( tylko skąd później wziąść zdjęcia?)…bo łatwo to wszystko utopić…teraz to wiem. Nie należy nakladać za dużo ubrań i …zabierać ze sobą wody,ponieważ trzeba ją taszczyć. Choć poza kanionem jest gorąco, wody wokół jest przecież dość..teraz to wiem.
Asia utopiła swoje okulary… , ale ja znalazłem czyjeś okulary w wodzie więc wyszło na zero. Oczywiście sprawdziłem czy pod okularami w mule nie ma czyjejś twarzy…
przeprawa przez Sakklikent Kanyon to fajna zabawa, wokół przyjemnie chłodno,ślisko i mokro .
i trzeba założyć że i tak wyjdzie się unużanym w błotku .
Dotarliśmy do wodospadu. Tu kończy swoją drogę większośc wycieczek.Oczywiście wszyscy wleźli pod wodospad, było przyjemnie.
Robiło sie coraz węziej ale nic to szliśmy dalej. Powstrzymal nas wysoki próg, oczywiście dałoby sie tam wleźć ale odpusciliśmy. Zreszta spotkaliśmy takich zapaleńców ….ja chcialem iść dalej jednak Asii się odechciało. Zatem taktyczny odwrót , nie do końca zapamiętaliśmy gdzie jest głęboko i gdzie można stawiać nogi więc bez kapieli sie nie obyło.
Na szczęście przy wyjściu/wejsciu do kanionu wpada taki fajny potok, w którego przekroczeniniu pomoc proponuja miejscowi. Jednak postanawiamy zeksplorować go na wlasna rękę.
Prąd silny, woda zimna, ale krystalicznie czysta. atakujemy nurt z zapałem.Można się obmyć z blota i chłód bije jak z lodówki.
Czas już było pożegnać Saklikent Kanyon i ruszać dalej..